środa, 24 kwietnia, 2024

gapa

Odpowiedź forum utworzona

Oglądasz 15 wpisów - 31 z 45 (wszystkich: 154)
  • Autor
    Wpisy
  • W odpowiedzi na: MF #22923
    gapa
    Uczestnik

    W gry, o porównywalnych rozkładach gram od lat w realu:
    W gry typu 1. i 2. , gdy wsiadam do samolotu lub samochodu, w gry typu 3. i 4. , gram chyba od 1984 r. ( bo wtedy po raz pierwszy zarejestrowałem działalność gospodarczą).
    Majątek (praktycznie cały, ale było tego co kot napłakał) straciłem raz, gdzieś pod koniec lat osiemdziesiątych, a ostanie przedawnienie kosztowało mnie mniej niż dwadzieścia tysięcy (na papugi).
    Dożywocie to u nas trwa praktycznie chyba z dziesięć lat – oczywiście kwota za wyjście zależy m.in. od tego ile bym zadołował … Z drugie strony wiem, że warunki w więzieniach są inne niż kiedyś. Może bym trochę posiedział….Nie wiem , musiałbym sprawdzić u chłopaków co niedawno wyszli.

    Dla mnie ma znaczenie w czyją grę gram. Najchętniej gram w te, w które wygrywam. (Zgadnij czyje).

    Trudno mi sobie wyobrazić jakąkolwiek pracę w JSFP – lubię robić to co chcę i zgadzam się ponosić tego konsekwencje. D….krytki na cały czy setną etatu nie są mi potrzebne.

    Przecież wszyscy w naszym realnym życiu gramy w gry podobne do tych, które wymieniłeś.
    To czy się na nie zgadzamy, nie ma większego znaczenia.

    W odpowiedzi na: MF #22921
    gapa
    Uczestnik

    Brawo Alkman! Nareszcie coś konkretnego – kod zawsze robi wrażenie (na tzw. „humanistach”… i –tkach oczywiście)!
    No i doceniam determinację – piątek, 20:26 !!! (Na serio – sprawę uważam za istotną)

    Oczywiście nic nie będę ćwiczył, bo realizowaną przez Twój kod tzw. „ strategię podwajania stawki ” znam i jej uwarunkowaniami ( w realu – które przemilczasz) dalej się zajmę, ale najpierw (dla higieny) muszę zająć się czymś co nazywam „ infekcją drobnych przeinaczeń ”, która nie zduszona w zarodku, w końcu degeneruje dyskusję (… a tej mi szkoda, bo zaczyna wyglądać interesująco).

    1. Przeinaczenie pierwsze: – „ abyś mógł Gapa poćwiczyć przed wyjazdem na Kajmany ”
    To nie tak – ja (Gapa) wybieram się na Gwadelupę – na Kajmany wysyłałem Rzucacza ( a Ty chciałeś go pilnować… ). Odległość to ponad 2 tys. kilometrów (np. Warszawa – Cypr).
    …. no jasne, że się na bijam ….

    2. Przeinaczenie drugie (istotniejsze): „ …daj znak czy w realu podjąłbyś swoją grę”
    To nie moja gra. MOJA gra to ta, którą JA opisałem i tę oczywiście podejmę, bo zawiera konkretne, stałe stawki (10 i 100 zł) i jednoznaczne zwroty „ …Gapa płaci Przeciwnikowi … ” i „ Przeciwnik płaci Gapie ”. W tę grę wygrywa Gapa i to realnie – nawet wkład 1000 zł jest przesadzony!!! Nawiasem mówiąc, chyba wcale nie trzeba rejestrować dla niej żadnego podmiotu – wydaje mi się, że to jest to najzupełniej, także u nas, dozwolona gra dwóch osób – o żadnych karach nie ma mowy. ( Chyba – nie jestem od tego specjalistą).

    Gra, którą Ty opatrzyłeś czterema warunkami to TWOJA gra – wygrywa w niej Przeciwnik ( u Ciebie „ uczestnik ” ), realizujący właśnie (znaną chyba od trzystu lat) tzw. „ strategię podwajania stawki ” , która co prawda stała się początkiem pięknej teorii martyngałów (nazwa prawie tak piękna jak teoria) , ale z „ realem ” nie mająca nic wspólnego, dlatego opatrzyłeś ją dwoma warunkami:

    4) środki finansowe rozliczane są po zakończeniu gry
    3) uczestnik gry (nie organizator) może zaprzestać udziału w tej grze w każdym momencie
    które dają uczestnikowi możliwości grania pieniędzmi (i to ogromnymi) , których nie posiada
    – żadne kasyno na to nie pójdzie.

    W świecie rzeczywistym można obstawiać ( i ryzykować ) tylko to co się posiada!!!

    Na „ moją grę ” nie pójdzie żaden umiejący liczyć Przeciwnik, na „ grę Alkmana ” (realizowaną przez podany kod na komputerze i dla warunków, które podał, bo w „ realu ” wymaga od uczestnika w praktyce nieograniczonego zasobu gotówki) żaden umiejący liczyć organizator.

    Nie trzeba wcale klepać makrami po Excelu (ale oczywiście można, czemu nie… ) – wystarczy kilka komórek , by policzyć, że prawdopodobieństwo wygranej organizatora (w próbie 10.000 serii) ma coś z 8 zer po przecinku.
    (Ale próbami po 1000 serii można pograć, tylko stawki trzeba podnieść , bo byłoby nudno).

    Dalej nie ma co tu pisać – kto chce niech poczyta literaturę o grach hazardowych (a nie nudne ustawy zakazujące tej szlachetnej rozrywki, której owocem są piękne teorie i … całkiem praktyczne zastosowania), bo jeszcze jedna jest sprawa, którą chciałbym poruszyć :

    Alkman napisał: „ niestety nie mogę wziąć udziału w twojej grze ” (mówił jak sądzę o tej grze, której ja sformułowałem zasady ”, a potem „ Proszę o wskazanie matematycznych lub statystycznych przesłanek obalających moją decyzję ” ?!?!?!

    No niby w jaki sposób ? Przecież specjalnie ją tak policzyłem i skonstruowałem, żeby wartość oczekiwana była dla Przeciwnika ujemna!

    Jak może o to prosić ktoś, kto sam umie konstruować gry? (No przecież napisał to makro!)

    I nagle mnie olśniło – zbyt wąsko rozumiałem słowo „przydatność” !!!

    Rozumiem teraz o co chodziło w zdaniu „ przydatna może być zarówno informacja, że ryzyko wynosi 1000 zł jak i 15 punktów ” !!!

    No jasne, przecież sam pokazałem jak z analizy, która u Alkmana dała wynik 25 punktów zrobić analizę na 4,25.

    Przyznaję rację :

    Kolorowanki i punkty dają zdecydowanie więcej możliwości, gdy chce się uzasadnić już posiadaną ocenę lub podjętą decyzję – często spotykam audytorów, którzy mówią: „…Panie…, ja tylko wejdę i … od razu wiem, co należy badać …. Mnie nie potrzeba żadnej analizy ryzyka …. Robię, bo standardy nakazują, …. oczywiście tak, żeby wyszło co trzeba…”

    Fakt, matematyka to się do tego nie nadaje…

    Liczyć to powinno się wtedy, kiedy nie wie się ile wynosi ryzyko….
    Ja tam jasnowidzem nie jestem, to liczę….

    A tak na poważnie….

    Uważam, że jedyną szansą na zachowanie twarzy przez audytorów (zarówno tych dwunastu, co wzięli udział w pisaniu wytycznych jak i pozostałych) jest wezwanie Pana Podsekretarza Stanu Macieja Grabowskiego, który te wytyczne podpisał, by teraz je usunął (po cichu).
    Niech nawet ich nie czyta ( nie czytał jak podpisywał to i teraz nie musi ).

    PS.
    Alkman napisał: „ …żeby nie dać ci satysfakcji wygranej… ”

    Satysfakcję to mam zawsze jak ktoś, kto „ … bardzo lubi kolorowe matryce… ” , w końcu przyznaje się, że wtedy, kiedy to choć trochę istotne, to …. liczy, a nawet makra pisze.

    Nawet jeśli robi to z wyraźnym obrzydzeniem ….

    W odpowiedzi na: MF #22919
    gapa
    Uczestnik

    I tu Cię mam! Jakoś błyskawicznie przeprosiłeś się ze zwykłą matematyką!

    Dlaczego to ½ do potęgi 10 podniosłeś, a nie 3 jak dla przedziału 41-60% proponuje podręcznik ?

    A skoro wyszło Ci „ prawdopodobieństwo 1/10.000 ” ( tak nawiasem mówiąc to właściwy wynik jest 0,000977 – czyli nieco mniej niż 1/1000… ) to na co Ci te wygibasy z wpływami organizacyjnymi, reputacją ( zdrowia to rozumiem, ale uwierz nigdy nie pomyślałem, że możesz wpaść na pomysł, by obserwować gościa co będzie rzucał monetą – naprawdę myślisz, że taka „kontrola” ma jakiś istotny wpływ na wynik?)

    Jeśli idzie o karę, to myślałem żeby rzucacza zainstalować gdzieś na Kajmanach.

    Jeśli zaś idzie o ten wynik 20 co Ci wyszedł, to chyba da się coś zrobić:

    1. Jak Ty też się na Kajmany przeniesiesz, to możliwość przegranej (no bo sam napisałeś że to „ ze względu na tą karę, a nie prawdopodobieństwo … &#8221:wink: )spada zdecydowanie – moim zdaniem najwyżej 1 .

    2. Scypion napisał o swojej skali, że „ w zależności od jednostki to wszystko może się różnić” – no to przemnóżmy je o te 10×2 do potęgi 10.000, co nam szkodzi – może spadnie do 4…

    Coś mi się widzi, że to wystarczy – 1x(4+5+5+5)/4 =4,75 no i bajka…

    Niestety z tymi „matematycznymi lub statystycznymi przesłankami” będzie bieda – kilka razy podnosiłem ½ do potęgi 10 i ciągle to samo – poniżej 0,001. Poproszę chyba kogoś z szacownej dwunastki doradców MF w sprawie wytycznych, to może mi chociaż o dwie pozycje przecinek przesuną. Bez tego ani rusz….

    W odpowiedzi na: MF #22917
    gapa
    Uczestnik

    Ok, Alkman i Scypion (zwani w dalszej części razem z szacunkiem – Przeciwnikiem) przekonaliście mnie – każdy niech ocenia ryzyko po swojemu.

    Dlatego też proponuje prostą grę polegającą na wykonywaniu wielu serii, każda po 10 rzutów monetą. Jak w serii wypadną same orły albo same reszki to Gapa płaci Przeciwnikowi 100 zł, w przeciwnym przypadku (w serii i orły i reszki) Przeciwnik płaci Gapie 10 zł.

    Do rzucania monetą proponuję wynająć kogoś na akord (1 zł od serii – opłacany solidarnie po połowie, żeby nie oszukiwał).

    Tak na oko w ciągu ośmiu godzin (z ustawowymi przerwami) 500 serii machnie minimum.

    Próbowałem coś tam liczyć, ale nic mi nie wyszło, bo jak wiadomo wynik rzutu monetą jest „ z natury nieprzewidywalny ”… ale co tam niech stracę, tak więc….

    „Ja Gapa wzywam twój majestat, Alkmanie, i księcia Scypiona na grę pieniężną i aby Nieprzekonanie Wasze (do matematyki) , którego Wam widać nie brakuje, podniecić, ślę Wam dwie nagie (zielone) kredki.”

    PS1. Oczywiście niczego w sprawie kolorowanek nie sugeruję – zostawiam to kredkowym profesjonalistom (przyznam się, w szkole z plastyki to miałem naciągany dobry).

    Jednak jeśli o ryzyko przegranej Przeciwnika idzie, to wg tabelki Scypiona i słynnego podręcznika „ Zarządzanie …publicznym”, mamy następująco:

    1. 10 zł razy 500 serii = 5000 zł ( czyli od 1000 do 20000 – „słabe skutki” –„siła oddziaływania zmaterializowanego ryzyka na poziomie” 2)

    2. Prawdopodobieństwo – w dwóch przypadkach (same reszki albo same orły) przegrywa Gapa, a tylko w jednym (i orły i reszki) przegrywa Przeciwnik – po oglądnięciu profesjonalnym osądem wychodzi między 21-40% czyli „Mało prawdopodobne”.

    Jak by nie patrzeć „ na zielono ” ….

    PS2. Bardzo proszę o decyzję (pozytywną ma się rozumieć) jeszcze w styczniu, bo apartamenty na Gwadelupie trzeba rezerwować na miesiąc wcześniej ( tzn. te z kucharką i kamerdynerem), a jak przystąpicie drodzy Przeciwnicy obaj, to chyba styknie mi na samochód z kierowcą i nieduży jacht – tak więc załatwiania będę miał od metra, a ferie tuż tuż i małżonka się niepokoi, że będzie jak zwykle na ostatnią chwilę ….

    W odpowiedzi na: MF #22906
    gapa
    Uczestnik

    Po trzecie
    Jak można nazwać „ Szczegółowymi wytycznymi …” coś co jest jedynie powtórzeniem niefrasobliwego ględzenia, zawartego w dwóch pożal się boże (celowo z małej litery) „podręcznikach” – „Zarządzanie ryzykiem w sektorze publicznym” i „Pomarańczowej księdze” (wydaje mi się, że zabarwienie tej ostatniej jest bardziej brązowawe, zdradzające według określenia imć pana Zagłoby, niepolityczne pochodzenie).

    Niefrasobliwość wszelkich tego rodzaju bełkotów zaczyna się zwykle tak samo – od prób zdefiniowania / określenia co to jest ryzyko, bez przywiązywania uwagi do tego czy kolejne „definicje” mają sens i czy są choćby ze sobą ( w jednym dokumencie) zgodne.

    W „ Szczegółowych wytycznych …” najpierw na stronie 2 stwierdza się, że
    „Ryzyko definiowane jest jako możliwość zaistnienia zdarzenia, które negatywnie wpłynie na osiągnięcie celów i zadań”
    a nieco dalej w Przykładzie 18 na stronie 13 stoi jak byk „Ryzykiem będą natomiast zdarzenia…”.
    To ryzyko jest „możliwością zaistnienia zdarzenia” czy „zdarzeniem”?

    Rozumiem, ze przykład może być błędny (może warto by było o tym poinformować), ale dlaczego w takim razie na stronie 15 (już nie w przykładzie) a w punkcie 4. Analiza ryzyka, pogrubionym drukiem oznajmia się:
    „ … ryzyka należy poddać analizie mającej na celu określenie prawdopodobieństwa wystąpienia danego ryzyka i możliwych jego skutków.”
    Jeśli ryzyko to „możliwość zaistnienia zdarzenia” to czym jest „prawdopodobieństwo wystąpienia ryzyka” – „ prawdopodobieństwem wystąpienia możliwości zaistnienia zdarzenia”? – bzdura.

    Brak właściwie i precyzyjnie zdefiniowanego pojęcia ryzyka i jego miary jest grzechem pierworodnym wszelkich tego rodzaju „podręczników” , „standardów” i „wytycznych” , a jego konsekwencją jest bezsensowne przypisywanie prawdopodobieństwu (zdarzeń! No bo czego innego..?!) ocen w stylu 1, 2, 3 albo rzadko, często, bardzo często, zaś skutkom (zdarzeń! No bo czego innego..?!) terminów w rodzaju znikome, średnie, duże, katastrofalne, czyli tzw. ocen jakościowych prawdopodobieństwa i skutków zdarzeń.

    Jeśli za tymi ocenami nie stoją konkretne liczby (dla prawdopodobieństwa od 0 do 1, a dla skutków kwoty) to wszelkie wyliczanki czy malowane matryce nie mają żadnego sensu z punktu widzenia zarzadzania organizacją i są wpuszczaniem ludzi w maliny.

    Szanowni Państwo!
    Król jest nagi! (Królowa sygnująca „Pomarańczową księgę” też w tym zakresie świeci gołym rewersem).

    Powtórzę jeszcze raz:
    Efektem stosowania tzw. jakościowych ocen, np. prawdopodobieństwa w stylu 1,2,3 czy tym podobnych, jak i ocen skutków , w stylu mało, średnio, dużo będzie kupa zupełnie bezwartościowych papierzysk i rosnące przekonanie, że całe to zarządzanie ryzykiem jest jedną wielką, uciążliwą bzdurą, nie dającą żadnych istotnych informacji z punktu widzenia zarządzających instytucją.

    Wiem, że jest nie tylko moje zdanie, ale także tych co w oparciu o w/w „podręczniki” system zarządzania ryzykiem próbowali w swoich instytucjach wdrożyć.
    „Lufa w krzokach” – jak mawiał Gustlik.

    Nieprzekonanym radzę zajrzeć do jakiegoś prawdziwego podręcznika zarzadzania ryzykiem.
    N.p. „Zarządzanie ryzykiem” pod redakcją Krzysztofa Jajugi – PWN, Warszawa 2007, Rozdział 8, Ryzyko operacyjne … , str. 269-284.

    Ocenom jakościowym poświęcono tam 6 (słownie: sześć) linijek.

    cdn

    W odpowiedzi na: MF #22900
    gapa
    Uczestnik

    Po drugie

    „ Szczegółowe wytyczne …” – to można pisać dla czegoś konkretnego – np. dla realizacji szczegółowo opisanej koncepcji, będącej wynikiem dogłębnej analizy, a następnie kompletnej syntezy i jednoznacznych decyzji. Musi ona (koncepcja)zawierać ścisłe, użyteczne definicje i modele, kompletną metodykę, jednoznaczne kryteria oceny rezultatów.

    Tymczasem już podana we wprowadzeniu definicja podstawowego pojęcia, czyli ryzyka zdradza, że takiej koncepcji nie ma (albo nie została z jakichś względów ujawniona).

    Właściwie to nie wiadomo jak traktować zdanie, że „Ryzyko definiowane jest jako możliwość zaistnienia zdarzenia, które negatywnie wpłynie na osiągnięcie celów i zadań” – to jest definicja jakiej należy używać, czy tylko stwierdzenie, że ktoś kiedyś taką definicję widział?

    Jednak dalej (niestety równie mętnie) wyartykułowany jest pogląd, że „ Reagowanie na ryzyko związane jest … z kosztami , zatem … system zarządzania ryzykiem jest … kompromisem pomiędzy poziomem ryzyka …, a kosztami związanymi z zabezpieczeniem … przed ryzykami ”.

    Uff.. chodzi zapewne o to, że rozumne jest sprawdzenie czy wartość o jaką zmniejszyliśmy ryzyko nie jest czasem mniejsza niż koszty jakie na to ponieśliśmy. Tzn. czy się opłacało – może nie należało nic robić, bo wartość ryzyka przed działaniami też była niska? Tyle, że do takiej oceny to trzeba mierzyć wartość ryzyka w takiej samej mierze w jakiej można także mierzyć koszty działań (najlepiej w pieniądzu).

    Skoro tak, to ryzyko należy zdefiniować jako zjawisko wpływu (negatywnego) możliwości wystąpienia zdarzenia na wartości ( na których nam zależy). Mierzyć tak zdefiniowane ryzyko należy wartością oczekiwaną tego wpływu.

    W najłatwiejszych przypadkach oblicza się wartość ryzyka mnożąc prawdopodobieństwo danego zdarzenia przez wartość uszczerbku jakie jest rezultatem jego wystąpienia.

    Np. Wartość samochodu 100tys. , prawdopodobieństwo kradzieży ( w ciągu roku) – 0,01, wartość ryzyka kradzieży – 100tys. x 0,01 = 1tys. – czy warto się ubezpieczyć od kradzieży za 1,2tys. rocznej składki?

    Przykład jest najtrywialniejszy z możliwych, ale pokazuje możliwość faktycznego podejmowania decyzji w oparciu o ocenę ryzyka (czyli faktyczne zarządzanie ryzykiem), jednak wymaga:

    1. Oceny prawdopodobieństwa jak bozia i matematyka nakazują – od 0 do 1 (a nie mało, średnio, dużo czy raz, dwa, trzy).

    2. Wyceny tego, co ryzyku podlega (najlepiej w pieniądzu).

    To tylko początek, a nawet zaledwie wstęp do uwertury … ale konieczny!

    Być może, jak napisano na stronie nr 3 „ .. nie ma jednego, modelowego rozwiązania z zakresu zarządzania ryzykiem” (dowód proszę, że nie ma – może nie ma , może jest), ale…

    … nie ma do czego pisać wytycznych, jeśli wcześniej nie wybrało się modelu rozwiązania i nie stworzyło kompletnej koncepcji jego zastosowania!!!!

    cdn

    W odpowiedzi na: MF #22894
    gapa
    Uczestnik

    Po pierwsze
    Dokument nosi nazwę „ Szczegółowe wytyczne …” – sądziłem, że znajdę tam przede wszystkim szczegółowe instrukcje postępowania (szczegółowe rozwiązania, algorytmy , itp. … ), które o ile zostaną zastosowane, to dadzą oczekiwane (konkretne i wiadomo jakie rezultaty).

    Tymczasem ok. 60% objętości dokumenty zajmują przykłady (ponad 27 stron na 46) , które nie wiadomo jak traktować (pokazują jak należy czy jak nie należy postępować?)
    Jaki jest sens pokazywać 51 przykładów i żadnego z nich nie ocenić pod względem przydatności do określonych warunków? Skoro przykłady są z praktyki to jakie są rezultaty ich stosowania, co osiągnięto w jednostkach, które je wdrożyły?

    Skoro „…zostały one opracowane dla konkretnych jednostek i nie zawsze będą pasować do środowiska wewnętrznego i zewnętrznego innej jednostki…” ( fajne alibi) – to pytam się na ile „pasowały” tam gdzie je zastosowano? Jaka jest miara tego „dopasowania” i kiedy należy uznać że „wystarczająco pasuje”?

    Samo podawanie przykładów mających „… na celu zaprezentowanie różnorodnego podejścia jednostek do wdrożenia Standardów ” w dokumencie o nazwie „ Szczegółowe wytyczne …” już jest komiczne, ale może być przydatne jeśli :

    1. Przykład jest ilustracją zastosowania (w konkretnych szczegółowo opisanych warunkach) wcześniej szczegółowo opisanego teoretycznego rozwiązania / algorytmu / mechanizmu
    2. Dokonana jest ocena dopasowania / dostosowania tego rozwiązania do istniejących warunków
    3. Ocenione są rezultaty (i koszty) zastosowania opisywanych rozwiązań (adekwatność, skuteczność i w rezultacie efektywność, ale .. ściśle mierzone – miarami finansowymi, a nie gumką od majtek… )

    W zupełności wystarczyłoby podać 5 przykładów, ale obszernych, szczegółowo opisanych, dla wybranych, też szczegółowo opisanych rozwiązań – ale trzeba je znać i umieć opisać i ocenić, ale do tego potrzeba obiektywnych miar.

    51 to więcej niż 5, ale dużo gorzej…(po prostu 27 stron wypełniacza, który zwiększa objętość, ale nie zwiększa wartości)
    cdn

    W odpowiedzi na: MF #22889
    gapa
    Uczestnik

    Szczerze mówiąc, spuszczenie na ten „wytwór” zasłony milczenia będzie aktem miłosierdzia wobec autorów.

    W odpowiedzi na: Współpraca z NIK #22733
    gapa
    Uczestnik

    Skoro medal z kartofla, to zacytuję Pawlaka (z Krużewnik):

    ” Eee … powymyślali te durackie maszyny, bo sily w rękach nie mieli…”

    Widać im profesjonalnego osądu, należytej staranności i obiektywizmu nie staje …

    W odpowiedzi na: Spotkanie z audytorem z NIK #22659
    gapa
    Uczestnik

    Co tam dyskusja…. sytuacja rozwija sie wspaniale….
    Zakończyła się konferencja w Dąbrowie Górniczej – sądząc po zaprezentowanym filmiku zapowiadane prezentacje (mają być na stronie) rzucą na kolana wszystkich malkontentów, a na stronie MF ukazała się nastepna makulatura napisana myszką – ” Kontrola zarządcza …kompedium wiedzy”.
    Co za rozmach…!!!!

    W odpowiedzi na: Spotkanie z audytorem z NIK #22625
    gapa
    Uczestnik

    Nie ma co udawać, że to tylko o warszawskie czwartki chodzi.

    Szykują się przecież następne spotkania – w Dąbrowie Górniczej, Katowicach, Dobieszkowie …
    zupełnie niepotrzebnie (nie mówię o krajobrazach, kulinariach i walorach towarzyskich).

    Gdyby istniała jakaś istotna, głęboka merytoryczna wiedza w zakresie tematów tych spotkań to spokojnie można ją udostępnić na stronach internetowych MF – tanio i wygodnie.

    Tej wiedzy po prostu nie ma – to co jest na stronie MF jest dobitnym dowodem.

    A wiedzy takiej nie da się ani wychodzić ani wyjeździć.

    W odpowiedzi na: Spotkanie z audytorem z NIK #22618
    gapa
    Uczestnik

    Nie, nie, nie i nie !!!

    No dobra – jestem mądry, godny szacunku i co tam jeszcze.

    Ale zdaję sobie sprawę, że mogę głosić pogląd, zdanie czy opinie, które są bzdurne, kłamliwe, niesprawiedliwe i co tam jeszcze.

    Byłbym kompletnym głupkiem, gdybym oczekiwał dla „moich” bzdur szacunku – bardzo proszę by je skopać merytorycznie, logicznie i precyzyjnie.

    Tym bardziej, że są „moje” właśnie w cudzysłowie – chyba nie można opatentować zdania na jakiś temat?

    P.S.

    Wyłączenie terytorialne spowodowane jest zawiścią prowincjusza – cóż, nikt nie jest idealny …

    Książka nie jest za darmo, tylko w nagrodę.

    Z implikacji wartość => cena nie wynika implikacja cena => wartość.

    Komercyjność szkolenia nie gwarantuje jego wartości – to oczywiste, ale zawsze można zażądać zwrotu pieniędzy (grzeczność nie może wygrywać z rzetelnością) .

    Spotkania czwartkowe też nie są za darmo – koszt podróży i poświęcony czas (1/21 pensji)

    Ja też bardzo lubię tych, którzy potwierdzają moje zdanie.

    Tylko co z tego.

    W odpowiedzi na: Spotkanie z audytorem z NIK #22606
    gapa
    Uczestnik

    Często wykorzystywanym sposobem na zamknięcie niewygodnej dyskusji jest przekierowanie jej z diagnoz, problemów i ich powodów oraz poglądów i wniosków dotyczących faktów, w stronę osób, szacunku do nich (niezależnego od tego co i jak robią) oraz niedzielenia ich bo to niedobre.

    Dyskusje merytoryczne dzielą ludzi według poglądów jakie wyrażają.

    Ludzie sami dzielą się na tych, którzy tworzą i realizują rozwiązania istotnych problemów i tak naprawdę poradzą sobie sami, ale jak ktoś chce się przyłączyć to czemu nie

    oraz na tych którzy znajdują i artykułują usprawiedliwienia dla pozoranctwa i sądzą, że bezpieczniej jest to robić w obrażalskim stadzie.

    Mimo wszystko sądzę, że istnieje możliwość dyskusji o poglądach.
    Np. taki pogląd dotyczący „ obiadów czwartkowych”:

    „Może komuś dają coś więcej niż tylko spotkanie towarzyskie”

    Czytam wszystkie notatki z czwartkowych spotkań i nie znalazłem niczego, co uzasadniałoby wydatek kilkuset złotych na podróż i spędzenie kilku godzin w samochodzie lub pociągu, ale to może ja jestem ślepy, głuchy albo nieobiektywny.

    Chętnie zapoznam się z przykładem – kto, kiedy i co merytorycznego uzyskał z czwartkowego spotkania i dlaczego uważa, że wartość tego co uzyskał uzasadnia poniesione wydatki i przeznaczony czas.

    Załóżmy, że nie jest ze stolicy i nie ma tam do załatwienia żadnej innej sprawy.

    Autor najlepszego przykładu otrzyma w nagrodę dowolną, dostępną na rynku (wybraną przez zwycięzcę) książkę z dziedziny audytu, zarządzania ryzykiem lub pokrewnych.

    Nie chcę niczego za darmo – jak coś ma wartość to ma i cenę.

    W odpowiedzi na: Spotkanie z audytorem z NIK #22600
    gapa
    Uczestnik

    Nie ma co szukać winnych – winni są sami audytorzy, bo:

    – dalej tracą czas i pieniądze na czwartkowe wyjazdy, by po raz kolejny oglądać jak góra rodzi mysz – usprawiedliwieniem może być ślepota i głuchota występujące jednocześnie

    – dalej wierzą, że istnieje możliwość czegoś takiego jak „ kilkudniowe, solidne szkolenie” zorganizowane przez MF – a to nie widać, że w MF nie istnieje żadna istotna wiedza z dziedziny metod i technik przydatnych audytowi i zarządzaniu ryzykiem, i nawet nie wiedzą skąd ją wziąć?

    – z jednej strony twierdzą że są wykształceni i profesjonalni, a z drugiej strony własną niemoc usprawiedliwiają brakiem „warunków i środków na szkolenia” oraz tym, że praktycznie nie dysponują żadnymi narzędziami – przykład cytat z p. Mrowickiej :

    „ Niewielu audytorów ma możliwość użytkowania narzędzi informatycznych np. ACL, ponieważ to są ogromne koszty i kierownicy jednostek nie inwestują w takie narzędzia ”

    ACL nadaje się do audytu tak jak każdy inny pakiet analityczno-statystyczny, sensownie da się wykorzystać góra kilka procent jego funkcjonalności, są też inne tańsze, a nawet darmowe.

    Ale faktycznie, ze względu na cenę licencji i szkoleń (długich), żaden inny program nie daje takich możliwości produkowania usprawiedliwień.

    Kiedyś usłyszałem.

    „Dopiero wtedy potrafisz coś zrobić, jeśli potrafisz zrobić to sam”.

    Jakbym pamiętał kto to powiedział, to bym go nie lubił.

    W odpowiedzi na: Spotkanie z audytorem z NIK #22593
    gapa
    Uczestnik

    A kogo obchodzi „uwikłanie w taki czy inny system polityczny ” ?

    Nie wiem z jakiego „systemu politycznego” są osoby , których wystąpienia notatka zawiera, ale niewygodne są ich opinie oraz fakty:

    1. Audyt w tym roku obchodzi (pewnie hucznie) 10 lat.

    2. W tym czasie opcje polityczne się zmieniały.

    3. Podobno w tym czasie następowały zmiany w audycie (co były niedobre)

    4. Równolegle w całym kraju odbyło się pewnie kilkaset, niezwykle profesjonalnych szkoleń konferencji i seminariów prowadzonych przez równie niezwykle fachowych i doświadczonych wykładowców z wieloma tytułami, dla niemal tak samo profesjonalnych i wykształconych słuchaczy oraz dwadzieścia centralnych spotkań w MF.

    5. Stan na dzień dzisiejszy jest żałosny – niewielki wpływ na jakość działania administracji , a i sam system audytu uległ erozji (podobno kiedyś był spójny – np. istniało stanowisko GIAW, który miał inicjatywę ustawodawczą – to te niedobre zmiany to wynik jego inicjatywy czy jego inicjatywa nie miała znaczenia ? )

    6. Przez 10 lat audyt nie był w stanie przekonać swoich nominalnych beneficjentów (kierowników jednostek), że jest im do czegoś potrzebny, jednak całe środowisko jak jeden mąż przeciwstawia się pomysłom, by udostępniać rezultaty komukolwiek innemu.

    Najśmieszniejszy jest jednak optymizm emanujący z wypowiedzi trojga głównych uczestników spotkania – wyrażają nadzieję, że postępując tak jak do tej pory (wspólne spotkania w znamienitym gronie i apele do ustawodawców w sprawie etatów dla audytorów) doczekają się zmian na lepsze.

    Nadzieja podobno umiera ostatnia.
    Reszta wcześniej.

Oglądasz 15 wpisów - 31 z 45 (wszystkich: 154)