ROZMOWA Z TOMASZEM MICHALIKIEM Z MDDP MICHALIK DŁUSKA DZIEDZIC I PARTNERZY
Mimo że rynek doradców podatkowych jest bardzo konkurencyjny, jest na nim jeszcze miejsce na kilka średnich i dużych firm doradztwa podatkowego.
■ Jak pan ocenia konkurencję wśród dużych firm doradztwa podatkowego?
– O konkurencji na rynku doradców podatkowych należy mówić na wielu płaszczyznach, zgodnie z podziałem tego rynku. Rzeczywiście największe przedsiębiorstwa, w tym firmy zagraniczne, korzystają w pierwszej kolejności z usług doradztwa podatkowego większych firm, bo te są dla nich w większym stopniu rozpoznawalne. Rynek doradców podatkowych jest więc bardzo ciekawy, a w jego kształowaniu można wyróżnić dwa istotne etapy.
■ Jakie etapy ma pan na myśli?
– Pierwszym impulsem do tworzenia rynku doradców w Polsce było pojawienie się na początku lat 90. inwestorów zagranicznych. Firmy te wniosły nową jakość w relacjach klient – doradca, ponieważ wyobrażały sobie tę współpracę na co dzień, a nie tylko przy dokonywaniu czy planowaniu inwestycji. Za firmami międzynarodowymi przyszli do Polski doradcy i audytorzy z wielkiej szóstki. Dało to impuls do wyodrębnienia doradców podatkowych jako grupy zawodowej.
■ Czy ktoś poza firmami międzynarodowymi identyfikował doradców jako zawód?
– Na początku lat 90. tak naprawdę nikt nie rozumiał, kim jest doradca podatkowy. Przedsiębiorcy w Polsce twierdzili, że mają swojego księgowego i prawnika, i zastanawiali się, po co im jeszcze doradca podatkowy. A zatem w polskich przedsiębiorstwach rola doradcy była niejasna i nierozpoznawalna. Przeciwieństwem były firmy zagraniczne, dla których było oczywiste, że w otoczeniu prawnym w Polsce w okresie transformacji ustrojowej i dostosowywania prawa polskiego do unijnego, osoba doradcy jest niezbędna do rozliczeń z fiskusem.
■ Po co tym firmom był więc doradca?
– Doradca podatkowy był potrzebny nie po to, żeby majstrować przy podatkach, ale żeby przeprowadzić operacje finansowe firm przez polskie rafy podatkowe w taki sposób, aby zoptymalizować rozliczenia podatkowe zgodnie z zasadą płacimy tyle, ile się należy, ale ani grosza więcej. (…)
Dalsza część artykułu w: >>Gazeta Prawna<<