Z informacji operacyjnych uzyskanych przez policjantów wynikało, że w firmie użytkowane są komputery z nielegalnym oprogramowaniem. Potwierdzili to specjaliści, którzy wskazali pirackie wersje systemów operacyjnych i programów do archiwizacji danych. Dyski zostały zabezpieczone.
Na miejscu zastano właścicielkę firmy, która przyznała, że firma nie posiada licencji na oprogramowanie zainstalowane w komputerach biurowych. Straty poniesione przez producentów programów wynoszą kilka tysięcy złotych.
[źródło: Komenda Stołeczna Policji ]
Pomijając całkowicie kwestię prawną i etyczną używania pirackiego oprogramowania, która jest raczej bezdyskusyjna, prywatnie się zastanawiam: czy słuszne jest pisanie o „stratach” poniesionych przez producentów? To nie są straty, gdyż nie można założyć, że ta sama firma, gdyby legalnie nabywała program, wybrałaby akurat ten sam, który mieli nielegalnie.
Na rynku oprogramowania jest konkurencja, nie ma „jedynie słusznego” softu. Spiratowali to, co mieli pod ręką, ale gdyby kupowali, to może wybraliby inny soft, może tańszy albo nawet darmowy, więc nie żadne „tysiące” złotych, ale może tylko setki?
Nie dajmy się złapać w myślową pułapkę: to nie są straty, ale mniejsze zyski, a to nie to samo.
Pozdrawiam!