Aż 7,5 mln zł w ciągu pięciu lat będzie kosztować Bydgoszcz umowa z irlandzkim przewoźnikiem Ryanair. Oficjalnie to zapłata za promocję miasta na stronach internetowych Ryanair.com. W rzeczywistości władze Bydgoszczy zostały postawione pod murem: albo płacą, albo Irlandczycy nie przylecą na miejscowe lotnisko.
– Wykupienie reklamy było podstawowym warunkiem podpisania umowy z przewoźnikiem – ujawnia Krzysztof Tadrzak, były zastępca prezydenta Bydgoszczy, który uczestniczył w negocjacjach.
– Używali argumentów, że nasze miasto nie jest tak znane jak Kraków czy Wrocław. Podkreślali, że ponoszą duże ryzyko i muszą choć w części mieć gwarancję opłacalności inwestycji.
Bydgoski port od ponad roku świeci pustkami. Kosztował 60 mln zł. Miał być kołem zamachowym dla gospodarki, tymczasem dziennie odlatuje z niego mniej niż 50 osób. Ryanair zapewnia, że szybko to się zmieni. Na trasie Bydgoszcz – Londyn ma latać sto tysięcy pasażerów rocznie.
Cena linii
Bydgoszcz nie jest wyjątkiem. Przewoźnikowi płacą też w Rzeszowie, Gdańsku, Łodzi czy Szczecinie. Ustaliliśmy, że im mniej atrakcyjny turystycznie region, tym większa stawka.
Tomasz Kloskowski, wiceprezes portu lotniczego w Gdańsku, potwierdza:
– Jedni są bardziej zdesperowani, żeby przyciągnąć międzynarodowe połączenia, inni mniej. Im większa desperacja, tym bardziej samorządy są gotowe do większych ustępstw. W Rzeszowie desperacja jest wielka. – We współpracy z Ryanairem widzimy szansę na rozwój regionu i napływ inwestorów zagranicznych – mówi Daniel Kozdęba, wiceprezes Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego.
W piątek radni sejmiku województwa podkarpackiego bez mrugnięcia okiem przyjęli uchwałę, która pozwoli sfinansować z samorządowej kasy umowę z irlandzkim przewoźnikiem. – Rocznie będzie nas ona kosztować 1,5 mln zł. Ale ta kwota jest efektem twardych negocjacji zakończonych naszym sukcesem – podkreśla Kozdęba.
Więcej na stronach >>Gazeta.pl<<