Audytorzy wewnętrzni w jednostkach ektora finansów publicznych stanowią liczną grupę zawodową, jednak w większości jednostek mają niewielki i pośredni wpływ na doskonalenie podstawowej działalność tych jednostek. Przejawia się to w tym, że audytorzy skupiają się przede wszystkim na obszarach związanych z gospodarką finansową organizacji oraz zapewnieniu zgodności z przepisami.
Sytuacja ta nie wynika z tego, że podstawowa działalność jednostek sektora finansów publicznych nie generuje istotnego ryzyka, a bardziej z funkcjonującego cały czas w administracji wąskiego rozumienia przez audytorów wewnętrznych, jak i kierownictwo jednostek ustawowego pojęcia kontrola finansowa (skupienia na realizowanych wydatkach), a nie efektywność i sprawność realizowanych działań podstawowych. Dodatkowym czynnikiem mającym wpływ na zakres działania audytu jest również kwestia niewłaściwego usytuowania komórki audytu wewnętrznego w organizacji (np. w pionie dyrektora generalnego w urzędach).
Dalsza część artykułu w papierowym wydaniu Gazety Prawnej z dnia 28 stycznia 2009 w dodatku „Tygodnik Prawa Administracyjnego”
A kto tworzy taki wizerunek audytora? Przecież nie prawdziwi audytorzy. W „nowej” ustawie o finansach publicznych /jeszcze nie weszła/ zrobiono audytorami dziadków leśnych tj przede wszystkim będących na emeryturze biegłych rewidentów. Brakuje im pracy ponieważ z roku na rok ogranicza się im ilość podmiotów zobowiązanych do badania sprawozdania finansowego więc jakiś grosz muszą zarobić a nie wiadomo gdzie – więc zostają audytorami. Ich zadanie to przede wszystkim sprawdzenie czy operacje są prawidłowo księgowane na odpowiednich kontach, natomiast rola audytora jest inna. Będąc przez 12 lat inspektorem kontroli skarbowej mam prawo oceniać pracę biegłych rewidentów bo ileś tam opinii ich przeczytałem i mogłem porównac w konkretnej jednostce ze stanem faktycznym. W sprawach podatkowych ich wiedza była niewielka / nie byli na bieżąco/ natomiast w innych sprawach/ technicznych, interpretacji umów, zgodności z prawami np. budowlanym ich wiedza była zerowa. Ale w tworzeniu wartości dodanej żadna. Przy opracowywaniu projektu nowej ustawy o finansach publicznych naciski ich lobby przeważyło i tak mamy nawet takich biegłych, którzy jeszcze w czasach PGR otrzymali biegłego, później ciągnięto ich za uszy na studiach /zaoczne, koszarowanie prominentów/ bo stał się wymóg skończenia studiów dla biegłego i on /ona/ teraz w „sile” wieku, na emeryturze bada projekty unijne i podpowiada kierownikowi jednostki sektora finansów publicznych jako audytor o pelnych kwalifikacjach – nie mając pojęcia co to jest audytor wewnętrzny. No bo COŚ na emeryturze musi robić.
—
Marian
Panie Marianie, poniosło Pana i to nieźle. Mam uprawnienia biegłego rewidenta, zdany egzamin CIA (wszystkie 4 stopnie) pracowałam trochę w sektorze publicznym, ale wolę w prywatnym, ze względu na zarobki i docenianie moich umiejętności. Środowisko biegłych rewidentów jest coraz bardziej młodsze. Emeryci już odchodzą, nie podejmują się zadań w sektorze publicznym. Coraz więcej ludzi zdobywa równolegle kilka uprawnień. Życzę Panu pomęczenia się trochę przy zdawaniu egzaminów na biegłego rewidenta.
Dana
Wyjątek potwierdza regułę. Nie twierdzę, że nie ma wśród biegłych ludzi i douczonych i z doświadczeniem. Sam znam kilku /kobiety też/takich. Ale automatyczne robienie z biegłych – audytorów wewnętrznych /bo o to tu chodzi/ mija się z celem i zaniża poziom audytu. W zasadzie prędzej inspektorowi skarbowemu do audytu wewnętrznego niż biegłemu rewidentowi / chociaż każdy z nich ma inne zadanie/. Rolą audytora wewnętrznego nie jest szukanie błędów na siłę i winnych ich popełnienia ale sprawdzenie czy system działa prawidłowo i pokazywanie zagrożeń. Nie jest zadaniem audytora pokazywanie, że operacja została źle zaksięgowana / np. nie ten §/, ale ogólną tendencję. A co do moich egzaminów na biegłego to, to nie będę już zdawał ani na biegłego, ani na pilota oblatywacza, architekta i radcę prawnego. Zdrowie nie pozwala. Pozdrawiam
—
Marian